Recenzja filmu

Gol II: Żyjąc marzeniem (2007)
Jaume Collet-Serra
Kuno Becker
Alessandro Nivola

Zbrodnia na futbolu

Nie lubię filmów sportowych. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak fascynująca i wspaniała dziedzina naszego życia musi być na siłę ubarwiana i upiększana przez twórców filmowych. Oglądając
Nie lubię filmów sportowych. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak fascynująca i wspaniała dziedzina naszego życia musi być na siłę ubarwiana i upiększana przez twórców filmowych. Oglądając "Rocky'ego", cierpiałem tak, jakbym to ja przyjmował każdy z tysiąca wyprowadzonych ciosów (marnym pocieszeniem dla mnie był fakt, że takiego tempa nie wytrzymaliby nawet słynni bracia Kliczko ubrani w zbroje). Pierwsza część piłkarskiej trylogii "Gol!" budziła u mnie wyłącznie śmiech i lekką konsternację. Do drugiej części podchodziłem z dużym niepokojem bo wreszcie miałem poznać kulisy mojej ukochanej gry na najwyższym szczeblu.

Santiago Munez, wschodząca gwiazda futbolu, błyszczy w barwach Newcastle, w angielskiej Premiership. Jego niezwykła pracowitość i nieprzeciętne umiejętności budzą podziw i uznanie kibiców i ekspertów na całym świecie. Największy talent meksykańskiej piłki dostaje propozycję transferu do Realu Madryt. A najbardziej utytułowanemu klubowi w historii piłki nożnej się przecież nie odmawia... Santi przenosi się do Hiszpanii, gdzie spotyka starego znajomego z Newcastle, Gavina Harrisa i poznaje smak wielkiej piłki. Już w debiucie strzela fantastyczną bramkę (któż by się tego spodziewał...) i z miejsca otrzymuje status gwiazdy. Podziw fanów, uwielbienie fanek, szybkie samochody i wspaniałe imprezy. Powiedzenie "życie jak w Madrycie" pasuje tu idealnie. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ci ohydni hollywoodzcy scenarzyści... Przerywają karierę głównego bohatera paskudną kontuzją, zsyłając na niego dodatkowe nieszczęścia w postaci upierdliwego brata, zazdrosnej narzeczonej, złośliwych paparazzi i obrażalskich przyjaciół. Na całe szczęście wyposażyli naszą gwiazdę w niezłomny charakter i duszę zwycięzcy. Dzięki tym cechom, Santiago pokonuje przeciwności losu i zostaje bohaterem najważniejszego meczu w sezonie- finału piłkarskiej Ligi Mistrzów (a to ci dopiero niespodzianka...).

Brzmi znajomo? Oczywiście bo fabuła jest szalenie oklepana i do bólu przewidywalna. Schemat tej historii był wałkowany już tyle razy, że znam go na pamięć. Bohater- indywidualista o ponadprzeciętnych umiejętnościach, osiąga sukces i zdobywa sławę, by potem przeżyć kryzys i upaść na dno, żeby na koniec popisać się wrodzonym heroizmem i pokonać złośliwy los, czyniąc zadość hollywoodzkim wymogom o konieczności happy- endu. I taki właśnie jest "Gol II: Żyjąc marzeniem". Nudny i schematyczny. Z góry wiadomo jak potoczy się akcja i jak cała rzecz się zakończy. Dodatkowo banalna historia okraszona jest irracjonalnymi wstawkami mającymi podnieść poziom emocji i dramaturgii (jak kradzież sportowego auta ze strzeżonego parkingu i spektakularna ucieczka przez pół Madrytu, w wykonaniu brzdąca, któremu głowa ledwo wystaje zza kierownicy, a nogi nie sięgają do pedałów).

Ale największą wadą filmu są sceny boiskowe. Pamiętacie taką japońską bajkę "Kapitan Jastrząb", opowiadającą o karierze młodego Tsubasy Ozory? Tam jeden mecz trwał sześć odcinków, Japonia była piłkarską potęgą a młodzi adepci futbolu z tego kraju przed strzałem wykonywali poczwórne salto, zastygali w powietrzu na dłuższą chwilę, po czym kopali piłkę z taką mocą, że rozrywali siatkę. Oglądając popisy Santiago Muneza i jego kompanów z boiska miałem wrażenie, że powróciłem do czasów dzieciństwa i oglądam fabularną wersję przygód Tsubasy. Przedstawione boiskowe wydarzenia są tak zdumiewająco głupie i naciągane, że jako fan piłki nożnej, czułem się obrażany. To co w azjatyckim anime bawiło i urzekało, w hollywoodzkiej produkcji irytuje i drażni.

Może za bardzo się czepiam, bo realizm nie był głównym celem twórców filmu "Gol II: Żyjąc marzeniem". Ale jako wierny kibic nie mogłem znieść faktu, że wszystko jest denerwująco spłycone i zidiociałe. W każdym meczu musi paść minimum 8 goli, każdy musi zostać zdobyty w przecudowny sposób, a ostatnia bramka obowiązkowo tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Ot, piłka nożna według speców z Hollywood. Dodatkowo stereotypowe spojrzenie na karierę młodego piłkarza (w końcu co to za gwiazda, która nie jeździ szybkimi furami, nie chodzi na imprezy i nie ma problemów osobistych....).

Banał, schemat, nuda, głupota. Taki według mnie jest "Gol II: Żyjąc marzeniem".
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones